Czy w Polsce wzrosną opłaty za badania techniczne?

Nie ma żadnych planów rządowych dotyczących podwyższenia opłat za badanie techniczne. To, co słyszeliście, to wyłącznie plotki, które rozprzestrzeniły media motoryzacyjne.
Po wizycie na okręgowej stacji kontroli pojazdów, rozmawiając z diagnostami, dowiedziałem się, że rząd nie prowadzi w tej kwestii żadnych prac. Kiedy zapytałem, jaka będzie nowa cena przeglądu, diagnostyk zgodnie zauważył, że nie ma takich zmian – nie istnieją żadne oficjalne nowe stawki, a większość krążących informacji to bzdury.
Przykłady podawanych kwot, takich jak 430 zł, 260 zł czy nawet 119 zł, to nic innego jak wymysły. Ministerstwo Infrastruktury już rok temu ogłosiło, aby ludzie nie wierzyli w te nieprawdziwe wiadomości i zaznaczyło, że nie trwają żadne prace legislacyjne w tej sprawie.
Niedawno rząd poinformował, że stawka zostanie cyklicznie waloryzowana, ale projekt jest w początkowej fazie. Nikt nie potwierdził, że cena wzrośnie do 130 zł, mimo że niektóre media chętnie to rozgłaszały. Zamiast tego, zwrócono uwagę na możliwość wprowadzenia wyższej opłaty za przegląd po terminie, co wzbudza zdziwienie wśród diagnostów, którzy twierdzą, że to bezsensowny pomysł.
Bardzo słusznie zauważają, że posiadanie pojazdu niedopuszczonego do ruchu nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami, poza zakazem jazdy nim. Z tego powodu, nałożenie kary za niedopełnienie tej formalności wydaje się nieuzasadnione. Każdy kierowca mógłby zadać pytanie: co złego zrobiłem, mając auto niedopuszczone do ruchu przez kilka tygodni?
Na razie wygląda na to, że nie ma mowy o zmianach w obecnej stawce 98 zł. Organizacje zrzeszające stacje kontroli pojazdów od lat apelują o dostosowanie jej do realiów, ale na razie rząd ignoruje te głosy. Może obawia się, że podwyżka zmniejszyłaby liczbę kierowców przyjeżdżających na przegląd co roku.
Pomimo, że niewaloryzowanie tej stawki przez długi czas budzi zastrzeżenia, problem leży również w tym, że nie wiadomo, po co przeprowadza się coroczne badania techniczne dla samochodów osobowych. Może warto zmienić to na system dwuletni lub uzależniony od przebiegu, tak jak w Niemczech?
Mam również obawy dotyczące przyszłości stacji kontroli. Może powinny być one państwowe, co mogłoby uprościć wiele procesów. Wyobraźcie sobie, jak wygodnie byłoby zarezerwować termin z wyprzedzeniem, oddać kluczyki diagnoście oraz otrzymać listę usterek do naprawienia.
Choć na razie nie widać konkretnych działań rządu w tej kwestii, obawiam się, że pewnego dnia jakieś absurdalne przepisy mogą jednak powstać. Na chwilę obecną, mimo krążących spekulacji o podwyżkach, żadna formalna propozycja nie została przedstawiona.