Skocznia rowerowa w Lublinie kończy się szpitalem

Skocznia rowerowa w Lublinie kończy się szpitalem

Lublin postanowił zainwestować w infrastrukturę dla rowerzystów, tworząc skocznię zaskakującą nie tylko pomysłowością, ale i efektem końcowym - wizytą w szpitalu.

Urzędnicy z Lublina, w dążeniu do innowacji w mobilności, wpadli na dość oryginalny pomysł - połączyli trasę rowerową z... schodami. Niespodzianka? Zdecydowanie zaskoczyła jednego z rowerzystów, który spadł na dół, co zakończyło się dla niego koniecznością transportu do szpitala karetką.

Na miejscu zdarzenia pojawiła się policja, która początkowo poinformowała, że rowerzysta był nieprzytomny. Jednak szybko ustalono, że był przytomny, a jego upadek wynikał z próby zjazdu po fragmencie przeznaczonym dla wózków, co ostatecznie doprowadziło do uszkodzenia widelca.

Tymczasem pojawia się zasadne pytanie - skąd wzięły się schody na drodze rowerowej? Technicznie rzecz biorąc, droga dla rowerów kończy się przed schodami, a zaczyna się dopiero kilka metrów dalej. Urzędnicy chyba nie przemyśleli tego fragmentu projektu. Przyczyna tej sytuacji leży w potrzebie lokalnego wydziału do wykazania się postępem poprzez nowe kilometry tras, co często kończy się w Polsce absurdalnymi rozwiązaniami.

Na Aleji Młodości, skąd pochodzi ten incydent, z chodnika stworzono drogę dla pieszych i rowerów, mimo że pierwotnie nie była projektowana z myślą o rowerzystach. W rezultacie, na trasie pojawiły się schody, które w swojej konstrukcji nie były w żaden sposób dostosowane do potrzeb cyklistów.

Dodając do tego, że schody nie były jedynymi w tej okolicy, widać, że cały odcinek nie jest dobrze przemyślany. Pojawiają się nowe, niezidentyfikowane ciągi, które nie mają odniesienia do innych dróg rowerowych, co rodzi chaos i stwarza zagrożenia dla rowerzystów oraz pieszych.

Nie można również zapomnieć o kwestiach oznakowania drogowego. Rowerzysta, który natknął się na tę konstrukcję, mógł zauważyć schody dopiero w momencie zjazdu. Dla osób nieznających terenu, to zaskoczenie może być niebezpieczne. Odpowiedzialność za takie rozwiązania spoczywa w końcu na organach zatwierdzających projekty.

Na tym etapie wysuwa się pytanie: czy rzeczywiście zauważono, że znaki drogowe na tym odcinku nie spełniają wymogów? Znak C-13a, który w tym miejscu został postawiony, powinien wyraźnie informować o końcu drogi dla rowerów, a według przepisów, pozostawione w takim miejscu schody i fragment pieszy sprawiają, że ich obecność jest nielegalna.

Mieszkańcy, przyzwyczajeni do absurdów, mogą uważać, że tak jest od lat, jednak nie może to być argument na rzecz kontynuowania takich praktyk. Jak długo jeszcze będą budowane drogi rowerowe, które nie zapewniają odpowiedniego bezpieczeństwa? Czas na zmiany i refleksję nad jakością infrastruktury w Lublinie.