Walcząc o sprawiedliwość po pomiarze prędkości

Walcząc o sprawiedliwość po pomiarze prędkości

Policjant dokonał pomiaru prędkości na zakręcie ulicy w okolicach Tczewa, co stanowiło problematyczną sytuację. Zamiast przyjąć mandat, kierowca zdecydował się na walkę o sprawiedliwość, mając w na myśli swoje prawa.

Sąd w pierwszym orzeczeniu zwiększył karę grzywny z 200 do 500 zł, co wzbudziło wątpliwości, ponieważ nie przedstawiono żadnych obciążających dowodów. Kierowca napisał sprzeciw, co doprowadziło do standardowej rozprawy sądowej.

Na rozprawie biegły, Jarosław Teterycz, dokonał szczegółowych badań, w tym wizyty na miejscu pomiaru oraz przesłuchania policjanta. Okazało się, że funkcjonariusz nieprawidłowo informował sąd na temat miejsca pomiaru. Twierdził, że stał w linii prostej w stosunku do zmierzonego pojazdu, co było nieprawdziwe.

W swoim ekspertyzie biegły podkreślił, że wiązka lasera, jeśli mierzona była z miejsca, w którym stał policjant, nie mogła być wiarygodna z uwagi na przeszkody w postaci drzew. To zdaniem sądu dyskwalifikowało przeprowadzony pomiar.

Na koniec, Sąd Rejonowy w Tczewie uniewinnił kierowcę, obciążając koszty postępowania skarb państwa, co jest niecodziennym przypadkiem. Policjant, który prowadził pomiary w tym miejscu, może się obawiać konsekwencji, aczkolwiek nie można przewidzieć, jak potoczą się przyszłe sprawy w podobnych sytuacjach.

Warto zauważyć, że w miejscu tym obowiązuje limit prędkości 40 km/h, co według wielu jest zbyt niskie. Większość kierowców porusza się z prędkością 50-60 km/h, przez co system odczuwa brak efektywności w zakresie bezpieczeństwa na drogach. Przypadek ten uwidacznia problemy w podejściu do egzekwowania przepisów drogowych oraz ich skutków dla kierowców, którym łatwo nałożyć karę za rozmyślnie zaniżoną prędkość.