Więcej kamer w Warszawie bez skutków?

Więcej kamer w Warszawie bez skutków?

W Warszawie szykują się znaczne zmiany w systemie monitoringu. Nowe kamery mają na celu identyfikację kierowców naruszających przepisy dotyczące strefy czystego transportu. Jednak, czy rzeczywiście przyniosą one zamierzony skutek? Wydaje się, że problem tkwi w samej istocie regulacji, a nie tylko w liczbie kamer.

Strefa czystego transportu w Warszawie, zamiast być efektywnym narzędziem do kontrolowania ruchu, zdaje się wywoływać więcej kontrowersji niż realnych działań. W sytuacji przedwyborczej, nikt nie jest skłonny karać kierowców korzystających ze starszych modeli samochodów, co w Polsce jest dość powszechne. Nowe dane, które zostały niedawno opublikowane, pokazują dominującą rzeczywistość tego programu.

Według informacji przedstawionych przez Gazetę Prawną, stołeczna Straż Miejska wykryła od początku roku 541 pojazdów, które nie miały prawa wjazdu do strefy. Co ciekawe, żaden z kierowców nie poniósł kary. To nie powinno nikogo dziwić, ponieważ zdaniem wielu instytucje odpowiedzialne za egzekwowanie przepisów nie wykazują wielkiej chęci do działania.

Strefa czystego transportu w Warszawie posiada dość skomplikowane regulacje, które sprawiają, że trudno jest skutecznie ukarać kierowców. Na przykład samochody, które nie spełniają określonych norm, mają prawo wjeżdżać do strefy cztery razy w roku, a system monitorowania tych wjazdów wydaje się nie istnieć. W efekcie nie można ustalić, który kierowca naruszył przepisy, zwłaszcza że istnieją liczne wyjątki dotyczące wieku pojazdów, niepełnosprawności czy opłat podatków w Warszawie.

Obecne działania Straży Miejskiej, takie jak ustawienie dodatkowych kamer, budzą wiele pytań. W pierwszych dwóch tygodniach stycznia zarejestrowano 17 tysięcy pojazdów, ale nikt nie został ukarany. Sytuacja wskazuje na to, że zwiększenie liczby kamer nie przyniesie realnych efektów, jeśli nie ma sposobu na ukaranie kierowców.

Organizacja Clean Cities Campaign, działająca na rzecz poprawy polityki transportowej w UE, zwróciła się do władz miejskich z sugestią wykorzystania monitoringu do identyfikacji naruszeń. Jednak w kontekście nadchodzących wyborów, realizacja tych planów może być wątpliwa. Obecnie w strefie działa już około 200 kamer, a ich liczba ma wzrosnąć do czterech.

Propozycja karania kierowców administracyjnie, czyli z automatu, może wydawać się korzystna, jednak wciąż pozostaje pytanie: w jaki sposób można ustalić, ile razy dany kierowca wjechał do strefy? Wiele wskazuje na to, że aby poprawić skuteczność regulacji, należałoby wprowadzić system rejestracji wjazdów.

Choć nie chcę narzucać władzy, jak prowadzić tę sprawę, to z pewnością warto rozważyć, jak skuteczniej monitorować wjazdy do strefy czystego transportu. Obecnie wydaje się, że łatwiej jest "łapać własny ogon" niż rzeczywiście egzekwować przepisy dotyczące strefy, co podważa sensowność całego pomysłu.