Czy zakaz wyprzedzania ciężarówek przestał obowiązywać?
Nieoczekiwanie, w ciszy, przestaliśmy egzekwować krajowy zakaz wyprzedzania się ciężarówek na autostradach. Czy to oznacza koniec tej regulacji? Dla niektórych na pewno.
Wczoraj miałem okazję przejechać trasę z Warszawy do Skierniewic. Dużą część drogi pokonałem lewym pasem, obok ciężarówek, które nagminnie się wyprzedzały. Choć zakaz wprowadzono w 2023 roku, nie trwał on długo, ponieważ kierowcy szybko zauważyli, że nikt go nie egzekwuje.
Zakaz dotyczy wyprzedzania ciężarówek na drogach ekspresowych i autostradach z dwiema jezdniami. Jedynym warunkiem jest znacząca różnica prędkości. Problematyczne jest jednak założenie, co oznacza 'znacząca różnica' — granice są niejednoznaczne, co znacznie komplikuje sytuację.
Po półtora roku od wprowadzenia przepisów, postanowiłem sprawdzić, jak wygląda sytuacja na autostradzie. I co się okazało? Wygląda to tak, jakby żadnej regulacji nie było. Kierowcy heavy duty wyprzedzali się bez ograniczeń.
Moje własne doświadczenia edytowałem na trasie Grodzisk-Wiskitki, gdzie jeden z kierowców postanowił wyprzedzić ponad dwudziestu innych, nie przejmując się najmniej obowiązującymi przepisami. A najgorsze jest to, że nikt nawet nie zareagował ani nie ukarał go, mimo że za takie wykroczenie grozi 1000 zł kary i osiem punktów karnych.
Nieoznakowane radiowozy, kontrole na drogach czy nowoczesne technologie, takie jak drony - nie, to nie to jest potrzebne. Może lepiej by było spojrzeć na skutki tego przepisu. Czy liczba wypadków na autostradach wzrosła czy zmalała od jego wprowadzenia? Jeśli nie widać efektów, jego dalsze istnienie jest bez sensu. Prawo, które nie funkcjonuje, nie ma racji bytu.
W teorii, zakaz miał ochronić kierowców osobowych przed niebezpiecznymi sytuacjami na drodze, jednak z czasem stał się kolejnym martwym przepisem. Ironia sytuacji polega na tym, że do tej pory jedynym przepisem, który jest skutecznie egzekwowany, dotyczy prawa podatkowego. W przypadku przepisów drogowych widać wielką lukę.
Zaobserwowałem, że obecnie Polacy nie przejmują się przepisami ruchu drogowego. Owszem, więcej lawirują, a drogi, na których nawet podstawowe zakazy są ignorowane, tylko rosną. Co więcej, osobiście przerywam takie regulacje na mojej posesji, gdzie obowiązuje zakaz wjazdu, bo jest to jedyna droga do mojego domu i mimo że łamię te przepisy każdego dnia, ani policja, ani nikt inny nie reaguje.
Moja lista martwych przepisów ciągle się wydłuża. Jak widać, na polskich drogach sytuacja nadal pozostawia wiele do życzenia.