Dziwaczne prawo o zabójstwie drogowym ministra
Minister infrastruktury, Dariusz Klimczak, zapowiedział wprowadzenie nowego pojęcia "zabójstwa drogowego". Niestety, oznaczać ono ma tylko wypadki spowodowane przez osoby prowadzące pojazdy pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Takie podejście budzi ogromne kontrowersje i może nie przynieść oczekiwanych rezultatów w walce o bezpieczeństwo na drogach.
W Polsce każdego roku dochodzi do wielu tragicznych wypadków. Niedawne zdarzenia, w tym przypadki Sebastiana M. i Łukasza Ż., skłaniają rząd do działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Jednak zamiast skutecznych rozwiązań, proponowane są przepisy, które wciąż lekceważą inne, bardziej niebezpieczne zachowania na drodze.
Obecna propozycja sugeruje, że trzeźwy kierowca, który przekracza prędkość o 300 km/h, zabijając pasażerów innego pojazdu, uniknie poważnych konsekwencji, jeśli nie był pod wpływem alkoholu. Minister, zamiast wprowadzać rozsądne regulacje, komplikuje sytuację, co może prowadzić do dalszych tragedii.
Klimczak powinien zrozumieć, że zabójstwo drogowe nie powinno być w żaden sposób uzależnione od stanu trzeźwości sprawcy. Istnieją różnice w przyczynach wypadków – wypadek spowodowany omdleniem jest całkowicie inny od brawurowej jazdy. Oczekiwania społeczeństwa w tej kwestii są jasne – wszelkie przestępstwa drogowe, niezależnie od okoliczności, powinny być surowo karane.
Pojawiły się także inne uszczegółowienia i zmiany w przepisach, które z pewnością wzbudzą dyskusje: m.in. kara bezwzględnego więzienia dla kierujących pod wpływem substancji odurzających oraz zerowy limit alkoholu dla kierowców w okresie próbnym.
Warto również zauważyć, że państwo traktuje równorzędnie różne wykroczenia na drodze, mimo że ich konsekwencje są zupełnie inne. Jazda po alkoholu stwarza realne zagrożenie, podczas gdy kierowcy bez uprawnień, choć również łamią przepisy, niekoniecznie narażają innych na niebezpieczeństwo.
W mojej opinii, należy zaostrzyć kary za poważne wykroczenia drogowe, jak przekroczenie prędkości czy przejazdy na czerwonym świetle. Zamiast marginalizować niebezpieczne zachowania, warto skupić się na ich eliminacji poprzez bardziej skuteczną kontrolę i edukację kierowców.