Autonomiczne BMW i Mini w fabrykach

Autonomiczne BMW i Mini w fabrykach

Samochody autonomiczne BMW i Mini zaskakują swoimi nowymi możliwościami. Technologia, która została wprowadzona, pozwala pojazdom samodzielnie zjeżdżać z linii produkcyjnej i docierać do bramy wyjazdowej fabryki. Choć pomysł miał służyć przede wszystkim klientom, w rzeczywistości przynosi korzyść głównie producentom.

Gdy projekt Autoblog.pl był na etapie startowym, termin „samochody autonomiczne” zyskiwał na popularności, zwłaszcza dzięki wypowiedziom takich wizjonerów jak Elon Musk. Obiecywano, że wkrótce wszystkie auta będą mogły jeździć bez kierowcy. Z perspektywy czasu widać, że obietnice te okazały się być bardziej utopijne niż realne. Owszem, w USA trwają testy pojazdów bez kierowców, jednak problemy z systemami często skutkują nieoczekiwanymi zatorami drogowymi.

Obecnie technologia autonomiczna w BMW i Mini ma zastosowanie tylko wewnątrz fabryk. Dwa lata temu firma opracowała system, który teraz wchodzi w fazę wdrożenia. W głównej fabryce w Dingolfing aż 90% produkowanych samochodów będzie mogło samodzielnie opuścić taśmę. Co więcej, pojazdy przejdą próbę drogową na ustalonej trasie, zainstalowane emitery sygnałów pomagają im trzymać się właściwego toru.

Warto jednak zadać pytanie, czy to postęp, który warto świętować? Wprowadzenie takiej technologii może prowadzić do utraty miejsc pracy, zwłaszcza wśród pracowników odpowiedzialnych za relokację pojazdów wewnątrz zakładów. Automatyzacja nie tylko podnosi wydajność, ale i zmniejsza koszty operacyjne, co w efekcie może prowadzić do redukcji zatrudnienia.

BMW nie wdraża tej technologii dla naszego zachwytu, ale w celu poprawy rentowności. Zyski z automatyzacji mogą trafić głównie do kieszeni akcjonariuszy, a nie do pracowników, którzy mogą stracić swoje zatrudnienie. Choć podróżujące bez kierowcy auta wyglądają imponująco, dla osób, które do tej pory wykonywały tę pracę, to po prostu czerń automatyzacji i ciemna przyszłość na rynku pracy.