Trzy dni na ratunek europejskiej motoryzacji
Europejskie koncerny motoryzacyjne biją na alarm, mając zaledwie trzy dni robocze na ocalenie europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Nowe limity emisji dwutlenku węgla, które wejdą w życie w 2025 roku, mogą oznaczać straty wynoszące 16 miliardów euro dla producentów.
Na stronie Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA) złożono apel o zmianę politycznego kursu Unii Europejskiej względem dążenia do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Główne założenie dyrektywy CAFE zakłada znaczącą redukcję emitowanego CO2 przez samochody, co może wymuszać na producentach płacenie kar, jeśli nie dostosują się do nowych norm.
ACEA ostrzega, że nowe zasady mogą prowadzić do poważnych konsekwencji w przemyśle motoryzacyjnym, zmuszając firmy do redukcji produkcji lub sprzedaży pojazdów elektrycznych ze stratą. Co ciekawe, zmieniająca się sytuacja polityczna i gospodarcza w Europie stawia stowarzyszenie w nowym świetle.
Przemiany w branży samochodowej nie pozostają obojętne, a pojawienie się chińskiej konkurencji jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Niedawny powrót dużego gracza, jakim jest Stellantis, może wprowadzić nowe zamieszanie na rynku. Luca de Meo, prezydent ACEA i CEO Grupy Renault, podkreśla, że brak jasnych sygnałów politycznych do końca 2024 roku może kosztować przemysł miliardy euro inwestycji.
Bez odpowiednich regulacji i poparcia ze strony UE, sprzedaż elektryków pozostaje na poziomie znacznie poniżej oczekiwań. ACEA zauważa, że dostosowanie samochodów do nowych norm emisji CO2 wymaga impulsów rynkowych, które nie są obecnie obecne. Producenci muszą wiedzieć, że mają wsparcie, aby zapewnić sobie konkurencyjność na rynku.
Prosto mówiąc, ACEA wskazuje, że pomimo starań, klienci nie kupują nowych elektryków, co grozi karami dla producentów. Wyższe kary oznaczają wyższe ceny dla konsumentów, co nie jest korzystne dla nikogo.
Obecne podejście Unii Europejskiej sugeruje dalsze ignorowanie ostrzeżeń branży, co może doprowadzić do kryzysu. Historycznie, reakcja następuje dopiero po poważnych zawirowaniach, a obawy producentów mogą przerodzić się w zderzenie z rzeczywistością, jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie.