Leapmotor wybiera Hiszpanię, nie Polskę

Leapmotor wybiera Hiszpanię, nie Polskę

Hiszpańska ekspansja marki Leapmotor, związanej z koncernem Stellantis, pomija Polskę jako potencjalną lokalizację fabryki. Nasz kraj rywalizował z wschodnimi Niemcami i Słowacją, lecz decyzje polityczne zaważyły na wyborze.

Stellantis posiada fabryki w wielu krajach europejskich, produkując między innymi Ople w Eisenach oraz Peugeoty w Trnavie. Pierwotnie planowano przerobienie tych zakładów na produkcję elektrycznego SUV-a Leapmotor B10, który ma być atrakcyjną propozycją dzięki niskiej cenie i dużej baterii 70 kWh, co może zapewnić zasięg przekraczający 400 km.

Moc silnika tego modelu wynosić ma 160 kW, co odpowiada około 218 KM, a przyspieszenie do 100 km/h zajmie nieco ponad siedem sekund. Choć parametry wyglądają obiecująco, cena wciąż pozostaje nieznana.

Hiszpania została wybrana na miejsce produkcji, ponieważ dwanaście europejskich krajów, w tym nasz, wstrzymało się od głosu dotyczącego ceł na importowane elektryki z Chin. Hiszpania, która nie głosowała za nałożeniem cła, byłaby w stanie skorzystać na tym wyborze. Równocześnie Hiszpania znajduje się w czołówce europejskiej produkcji aut, z ponad 2,45 miliona wyprodukowanych pojazdów w 2023 roku.

Obecnie Leapmotor oferuje w Polsce modele T03 i C10, ale B10 ma za zadanie wypełnić lukę pomiędzy nimi, co jest istotne dla producenta szukającego sposobności na rynku. Jednakże, ze względu na ekskluzywną ofertę elektryczną, marka może pozostać niszowa.

Nowa fabryka Leapmotor w Hiszpanii będzie stawiała na współpracę z lokalnymi dostawcami, co pozwoli jej uzyskać rządowe wsparcie i ulgi podatkowe. Hiszpania pragnie stać się łącznikiem między Europą a Chinami, co może być mylne, biorąc pod uwagę obawy dotyczące chińskiej dominacji na rynku.

Brak fabryki Leapmotor w Polsce nie wzbudza wielkiego żalu, zwłaszcza w świetle nieudanych projektów, takich jak Izera, na który wydano 500 mln zł. Przynajmniej Polska sprzeciwiła się chińskiej ekspansji, choć kraje takie jak Hiszpania chętnie przyjmują inwestycje z Chin, co napawa obawą o przyszłość europejskiego przemysłu motoryzacyjnego.