Trump a przyszłość przemysłu motoryzacyjnego w Europie
W USA wybuchają korki szampana, a na europejskich drogach panuje niepewność po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Jego powrót na urząd prezydenta zrodził wiele emocji, zarówno radości, jak i smutku, wśród celebrytów uciekających z kraju w obawie przed tym, co przyniesie przyszłość.
W trakcie swojej kampanii Trump obiecywał odbudowę przemysłu, szczególnie w regionach dotkniętych kryzysem, takich jak Detroit, które niegdyś było stolicą amerykańskiej motoryzacji, a obecnie boryka się z wieloma problemami.
Jednym z kontrowersyjnych tematów, które Trump podniósł, są cła na produkty z Europy, w tym samochody. Obiecał nałożyć 10% cło na europejskie wyroby, aby sprowokować producentów do przenoszenia produkcji do USA.
Warto zatem zauważyć, że gdyby tak się stało, to może wywołać wojnę handlową między USA a Unią Europejską. Tego obawiają się analitycy, którzy przewidują, że Trumpowe decyzje mogą doprowadzić do utraty około 190 tys. miejsc pracy w europejskim przemyśle motoryzacyjnym do końca dekady.
Dodatkowo, Trump nie jest zwolennikiem samochodów elektrycznych, co może wpłynąć na przyszłość branży, zwłaszcza w kontekście norm emisyjnych. Jego podejście będzie miało duże znaczenie już po styczniu, kiedy formalnie obejmie urząd prezydenta.
Premierzy europejscy i analitycy liczą na to, że Trump nie zdecyduje się na wprowadzenie ceł, ponieważ może to poważnie zaszkodzić przemysłowi motoryzacyjnemu. Zmiany, jakie mogą zajść w przemyśle, będą miały ogromny wpływ na sytuację gospodarczą w Europie. Jesteśmy świadkami dynamicznych zmian w motoryzacyjnym krajobrazie, co zapowiada ekscytujące, ale i niepewne czasy.