Kiedyś napęd na wszystkie koła, dziś pośmiewisko

Kiedyś napęd na wszystkie koła, dziś pośmiewisko

Nie tak dawno temu, napęd na wszystkie koła był symbolem prestiżu oraz gwarancją bezpieczeństwa. Był to jednocześnie dowód na zaawansowanie technologiczne, obiecujące świetne osiągi. Niestety, w miarę upływu lat, ten aspekt motoryzacji stracił na znaczeniu, a jego obecne postrzeganie często jest wręcz żartobliwe. Winowajcą tego stanu rzeczy jest elektryfikacja.

Pamiętacie może historię napędu na obie osie w samochodach osobowych? Jednym z jego pionierów był Jensen FF, pierwszy pojazd osobowy z napędem na cztery koła i wyjątkowym systemem ABS. To był prawdziwy przełom!

Następnie ukazało się Audi, które wprowadziło kultowy napęd Quattro. Ta niemiecka marka zrewolucjonizowała rajdy samochodowe, udowadniając, że napęd na obie osie to klucz do sukcesu. Wkrótce do tej rywalizacji dołączyli Japończycy, tworząc legendy takie jak Nissan GT-R, Subaru Impreza czy Mitsubishi Lancer Evo – samochody, które zyskały sławę dzięki innowacyjnym napędom na obie osie.

Te zaawansowane systemy nie były tylko zwykłymi mechanizmami. Były to skomplikowane konstrukcje, w których zastosowano centralne mechanizmy różnicowe i mosty napędowe przy każdej osi, często sterowane komputerowo, aby osiągnąć najlepsze wyniki. Coś niesamowitego!

Jednak w miarę pojawiania się silników elektrycznych, rola napędu na obie osie znacznie się zmieniła. Zamiast tradycyjnych mechanizmów, wystarczy obecnie umieścić elektryczny silnik przy każdej osi czy nawet przy każdym kole, co eliminuje potrzebę skomplikowanej architektury napędowej. Dzięki temu, napęd na wszystkie koła stał się łatwiejszy do wdrożenia, ale jednocześnie stracił na prestiżu.

Co gorsza, ten sposób myślenia może być całkiem sensowny, ponieważ przeciętny kierowca nie potrzebuje napędu na wszystkie koła w codziennych warunkach na gładkiej nawierzchni. W praktyce, taki napęd przydaje się głównie podczas ruszania na śniegu lub w ekstremalnych sytuacjach. W takich okolicznościach, dodatkowe 20 KM z tylnego silnika elektrycznego może być wystarczające, aby zapewnić chwyt.

Przyszłość przyniesie jeszcze więcej nowinek technologicznych, co widać w modelach elektrycznych, takich jak Mercedes Klasy G, gdzie każde koło może obracać się w innym kierunku. W przeszłości coś takiego było wręcz nieosiągalne, jednak technologia wciąż się rozwija.

Jednak w tym wszystkim jest pewien sentyment. Spójrzmy na Nissana R35 GT-R, którego układ napędowy był tak potężny, że wymusił na konkurencji dodawanie dodatkowych koni mechanicznych, aby nadążyć za tymi innowacjami. To był prawdziwy napęd na obie osie, umożliwiający rajdom pokonywanie zakrętów z prędkością, a nawet sprawiający, że Subaru uznawano za bezpieczne pojazdy rodzinne.

Dziś napęd na cztery koła wydaje się być tylko kolejnym silnikiem elektrycznym, porównywalnym z mechanizmem otwierania okna, ale nieco większym. To smutne. Dla tych, którzy pragną zgłębić technikalia klasycznych systemów napędu na obie osie, zapraszam do dalszej lektury!