Volkswagen ID.7 Pro S osiąga rekord na torze Nardo
Volkswagen z dumą ogłasza swoje osiągnięcia na torze Nardo, który od lat odgrywał istotną rolę w historii koncernu. Choć posiada on potężny obiekt testowy w Ehra-Lessien, to jednak to włoskie toru we Włoszech ma dla marki szczególne znaczenie.
Legendarny, 12-kilometrowy okrąg w Nardo przez wiele lat służył Volkswagenowi oraz jego markom do przeprowadzania testów z wysokimi prędkościami, w tym do weryfikacji maksymalnych osiągów. Przykładem może być koncepcyjny supersamochód VW W12, który w 2001 roku przyjął nazwę Nardo i w kolejnym roku zdołał przejechać 7740,576 km za kierownicą ze średnią prędkością 322,891 km/h w 24 godziny.
Na tym torze swoje możliwości sprawdzał także Bugatti Veyron. Podczas jednego z tajnych testów doszło do dramatycznego incydentu, gdy po wystrzeleniu opony przy prędkości 398 km/h doszło do poważnego wypadku, w wyniku którego kierowca testowy musiał przez prawie 2 km manewrować po barierach ochronnych.
Obecnie Volkswagen przeprowadza na Nardo zupełnie inne testy. Teraz chodzi o oszczędność energii, a nie o wyścigi z czasem. Ostatnia wiadomość marki informuje o osiągnięciu nowego rekordu efektywności. Testowano model ID.7 Pro S o mocy 286 KM, który zdołał przejechać na jednym ładowaniu akumulatora o pojemności 86 kWh netto aż 941 kilometrów, co oznaczało zużycie zaledwie 9,2 kWh na 100 km.
To imponujący wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że samochód poruszał się z średnią prędkością zaledwie 29 km/h, co odpowiada prędkości, z jaką poruszają się zazwyczaj rowerzyści. Przy standardzie WLTP mówiącym o maksymalnym zasięgu 709 km, Volkswagen zdołał przekroczyć ten limit o aż 232 km. Marka podkreśla, że taka prędkość to typowe tempo poruszania się w dużych miastach, jednak nie da się ukryć, że wydaje się to smutnym stanowiskiem w kontekście potężnego dorobku sportowego marki.
Teraz koncern przyjeżdża na Nardo, by badać zużycie energii, a nie ścigać się z czasem. To bez wątpienia zmiana w duchu, ale ci, którzy pamiętają o sportowych osiągnięciach Volkswagena, mogli poczuć gorycz na myśl, że zamiast rekordów mamy do czynienia z obliczaniem średniego zużycia energii. Quo vadis, motoryzacja?